Autor Wiadomość
Aleksis
PostWysłany: Pią 19:34, 02 Maj 2008    Temat postu:

Marchwiowo-lamowy !!
Celien
PostWysłany: Sob 21:55, 12 Kwi 2008    Temat postu:

Truskawkowy!
Aleksis
PostWysłany: Sob 13:44, 12 Kwi 2008    Temat postu:

Tak!!
Silveri
PostWysłany: Pią 20:35, 21 Lip 2006    Temat postu:

jak to by sie nikt nie martwił?? a ja to co?? mus bananowy?? xDDDDDDDD
Pohenix
PostWysłany: Pon 16:51, 17 Lip 2006    Temat postu:

Była już zupełna noc, słońce zaszło kilka godzin temu. Pohenix leżał w łóżku rozmyślając. Powinien był wyruszyć na polowanie, albo coś, gdyż pora była jak najbardziej odpowiednia. W Podmroku nie było dnia czy nocy, po prostu cały czas było ciemno. Oczy drowa powoli przyzwyczajały się do światła, jednak ostre słońce w południe nadal go oślepiało, gdyby nie to, że pewna znajoma zrobiła mu dziwne okulary z ciemnymi szkłami, były zupełnie ślepy. Tak więc leżał w łóżku i zastanawiał się nad przeróżnymi spawami, dlaczego jest tak a nie inaczej i dlaczego dzieją się niektóre rzeczy. Nagle wpadł mu do głowy dziwny pomysł. Pomyślał, że może powinien zniknąć, nie chodziło mu by skryć się przed wzrokiem innym, ale o to zerwać kontakty i nie pojawiać się w miejscach w których często bywa, po prostu wieść życie samotnika. Był ciekaw czy ktoś zauważyłby, że drowa nie ma, czy ktoś martwił i dopytywał. "Może bym zostawił notkę, że nie żyje, albo wyjechałem na zawsze, albo co? A zresztą kto by ją przeczytał, przecież i tak nikt tu nie przychodzi, no czasem jakiś myśliwy co zgubił drogę, a tak po za tym rzadko kiedy ktoś mnie odwiedza" Czasami przychodzili do niego Duratar albo Kilk ale to zazwyczaj tylko po to by pożyczyć cukru, albo zawiadomić go, że zbierają się na jakaś wyprawę. To dziwne, bo o większości ekspedycji był informowany i zabierany na nie, zawsze są obiecywane nieskończone bogactwa i starożytne artefakty, ale ani jedno ani drugie się jeszcze nie zdarzyło. Jednak najdziwniejsza wyprawa była w poszukiwaniu Silverymoon. W efekcie dziwnego wypadku Moon stała się lamą. Lamy to takie nieudane konie, co plują i się strasznie ślinią, ale mimo tego świetnie się nadają na przekąskę. Poh lubił lamy, lubił je jeść. A wiec po tym jak Moon stała się lamą, wokół niej zaczęły pojawiać się dziwne postacie, najpierw jakiś obłąkany drow, który, było to wyraźnie widać, podkochiwał się w niej, a potem jakaś dziwna gadająca lama. Moon jako lama mówiła ludzkim głosem, ale ta druga lama była naprawdę jakaś dziwna, nie dość, że przemawiała we wspólnym języku, to jeszcze znała się na czarach! Wyczarowała jakiś portal co przeniósł ich, Moon, Poha i Celien, do odległego miasta, do miasta gadających lam. Silv jak zahipnotyzowana podążała za lamą czarodziejem do miasta, on wraz z Celien nie zostali wpuszczeni do środka, jednak znaleźli sposób by się tam dostać. Nie widząc Moon w pobliżu postanowili rozejrzeć się i jej poszukać. Mając u boku Celien, nieco roztargnioną (nawiedzoną), lamią fanatyczkę, zwiedzał miasto. W wyniku wyjątkowych okoliczności Pohenix i Celien rozdzielili się. Drow nie wiedząc co ma dalej robić, postanowił, że wróci do domu, szukanie Celien i Moon uważał za stratę czasu. Kiedy zbliżał się do wyjścia, nagle poczuł się senny, opadł z sił, usnął. Obudził się w karczmie "Smutnej Moon" nie miał pojęcia jak się tam znalazł i dlaczego ma ubranie we krwi. Pamiętał tylko krzyki i to że stał naprzeciwko siebie. Stwierdził, że to był jakiś sen. Od tamtej pory nie widział ani Celien ani Moon.
Krople deszczu uderzyły o szybę w oknie domku Poha. Nie mogąc zasnąć drow wstał, założył kaptur i wyszedł na dwór. Po chwil już obficie padało. Postanowił, że zapoluje.

***

Strzała go przeszyła na wylot. Może gdyby miał zbroje, to by do to nie stało, ale nie miał zbroi, nie miał tej cholernej zbroi! Ten błąd go będzie drogo kosztował, bardzo drogo. Wił się na ziemi, ten ból był nie do zniesienia, jego ruchy były coraz słabsze. Wokół trwała walka, nikt nie zwracał uwagi na leżącą postać. Nikt po za nim. Był schowany za skrzyniami, wyciągnął do niego ręce.
- Tutaj jestem, proszę musisz mnie złapać za ręce!
Wyciągnął dłonie, krew mu ciekła z brzucha, rozlewając się po ziemi, jednak miedzy nimi nadal była spora odległość. Resztkami sił poczołgał się do przyjaciela, który wysunął się na wspaniały cel dla łuczników. Złapał go! Jednym silnym pociągnięciem przysunął go do siebie, tak by go nie uszkodzić wbitą strzałą. Nic nie mówił nie miał, on nie pozwalał mu się odezwać.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz, wyliżesz się z tego – nie chciał by usłyszał strach w jego głosie, sam był przerażony
- Nie... nie... tym... razem... – chciał się uśmiechnąć, lecz jedyne co wyszło to grymas bólu
Nic nie powiedział przytulił go do siebie, miał racje tym razem sytuacja była beznadziejna. Poczuł wilgoć na ramieniu, coś spływało mu po plecach. Spojrzał na twarz przyjaciela. Krew broczyła mu z ust i ściekała po brodzie, w jego oczach znikł blask, znikł też strach i ból. Tego widoku nigdy nie zapomni, chciał z jego imieniem rzucić się do walki, chciał zemsty. Chciał zabijać. Położył go na ziemi, nie było czasu na pogrzeb, strach zaćmił mu umysł, musiał uciekać jeśli nie chce leżeć obok. Rozejrzał się po polu bitwy, sprzymierzeńców było wielu, jednak znaczna większość leżała martwa na ziemi, było już wiadomo, że ta walka jest skazana na niepowodzenie, nie ma sensu biec na śmierć. Od lasu dzieliło go niecałe pół kilometra, może gdyby puścił się biegiem miałby szanse... Tak zrobił, naskrobał coś na kartce i pobiegł. Za nim świsnęły strzały, nie odwracał się, biegł. Krzyki i wrzaski zostawały z tyłu, jeszcze kilka metrów... kroków... Tak! Był już miedzy drzewami, kilka strzał się w nie wbiły, ale to nie było ważne, musiał zameldować co się stało, musiał biec.

***

- Możesz się chować ale nie uciekniesz! – zawołał drow, właśnie był na polowaniu, a ta głupia sarna najwidoczniej mu zwiała.
Był zły nie upolował nic ciekawszego od kilku dni, będzie musiał znów jeść królicze mięso. Jeszcze sprawa łuku, umiał się nim obsługiwać, ojciec go kiedyś uczył, zapamiętał jedną czy dwie sztuczki, jednak wolał walczyć sztyletem. Sam się nauczył nim władać. Nie chciał by coś zawdzięczał ojcu, świadomość, że to właśnie on dal mu życie i tak go bardzo irytowała.
Nagle usłyszał szmer, coś biegło prosto na niego, niewiele myśląc naciągnął cięciwę i wypuścił strzale. I trafił.

***

Biegł, powoli opadał z sił, biegł jakieś pół godziny. Miał wiadomości i musiał je przekazać, jeśli tego nie zrobi będzie to oznaczać, że najeźdźcy opanują stolice! Wszystko teraz zależało od niego, nie mógł się poddać, musi biec. Ten świst, cos leciało w jego stronę. Jego pierś przeszyła strzała i wbiła się w łopatkę, moc strzału i totalne zaskoczenie sprawił, że boleśnie przewalił się na ziemie. Przegrał, wszyscy przegrali. Zawiódł kraj. Ktoś szedł w jego stronę. Nie! To drow! Wszystko stracone, wszystko stracone.
- O widzę, że upolowałem gwardzistę, mam dziś farta
- Musisz to zanieść do władcy – wychrypiał gwardzista, machając świstkiem papieru
- Masz nogi? To sam se zanieś, myślisz, że znalazłeś chłopca na posyłki?
- P... p... proszę... - wybełkotał
- Plose, plose, co się seplenisz śmieciu i tak mnie tam nie wpuszczą, ale daj ten papier – wziął kartkę i ją przeczytał.
Nadzieja zrodziła się w jego sercu, uda się, król dostanie ostrzeżenie!
- A wiec czas się zaszyć na jakiś czas – powiedział drow – dzięki za ostrzeżenie – zgniótł kartkę i rzucił gwardziście w twarz
Umarł. Chwile później został przeszukany i zostawiony robakom na pożarcie. Pohenix przeczekał bitwę w jakimś bezpiecznym miejscu, widział tylko kłęby dymu wznoszące się nad miastem.
Pohenix
PostWysłany: Wto 15:33, 13 Cze 2006    Temat postu:

heh im szybciej sie pisze tym opowiadanie jest bardziej gowniane... ale co ja tam moge wiedziec ^^
Samanti
PostWysłany: Wto 14:49, 13 Cze 2006    Temat postu:

no właśnie Dur... pisz!!! i to szybko!!!!!! Razz
Duratar
PostWysłany: Sob 22:08, 10 Cze 2006    Temat postu:

Poh, ty jesteś genialny Very Happy muszę dokończyć moje opo, żebyś miał o czym pisać Very HappyVery HappyVery Happy
Pohenix
PostWysłany: Sob 13:39, 10 Cze 2006    Temat postu:

^^ mi sie podoba takie nawiazywanie i przeplatanie roznych historii
Ellsara
PostWysłany: Sob 13:33, 10 Cze 2006    Temat postu:

fajne....i wiesz chyba dlaczego...Smile
Pohenix
PostWysłany: Sob 7:18, 10 Cze 2006    Temat postu:

Leżał na ziemi. Ramie obficie krwawiło, bolało go jak diabli. Na jego twarzy była krew, jednak nie jego własna. Tuż obok leżało wielkie cielsko barbarzyńcy, z którego ręki omal nie zginął. Tak, był żywy, a jego niedoszły kat martwy, zapewne to przez ten bełt we łbie, ale jak on się tam znalazł? Szelest, z daleka stawał się coraz głośniejszy, ktoś zmierzał w jego kierunku. Wstać i bronić się, czy poczekać? Wstał, wyciągnął sztylet z ramienia, co spowodowało kolejna fale bólu, na chwiejnych nogach stał i czekał się na zbliżającą się postać. Zawroty głowy, zbyt dużo krwi dziś wsiąkło w ziemie, jednak twardo stał i czekał na przybysza. Ciemna mgiełka stawała się coraz wyraźniejsza, w końcu mógł rozpoznać rasę postaci: drow! Uratowany przez ziomka. Drow zbliżał się do Pohenixa, aż wreszcie stanął z nim twarzą w twarz. Drow był już stary, jego włosy były siwe, a błysk w jego oczach był ledwie dostrzegalny. Zielone oczy, Pohenixowi wydawało się że już je widział, były identyczne jak jego matki, Leuru. Stary drow spojrzał na niego, jak jego matka w chwili gdy podrzynał jej gardło, po jego plecach przeszedł dreszcz. Ta twarzy nieznajomego, tuż pod okiem, na policzku była blizna, ciągnęła się aż pod ucho, Pohowi wydawało się że zna tego drowa...
Masz weź to – powiedział nieznajomy podając mu fiolkę napoju – wypij to poczujesz się lepiej
Dlaczego mi pomogłeś? – spytał bezceremonialnie Pohenix, nawet nie podziękował za uratowanie życia
Miałem swoje powody, a teraz musimy się pożegnać
Czekaj, mam kilka pytań
A wiec szukaj na nie odpowiedzi
Chce je usłyszeć od ciebie
Drow uśmiechnął się, sprawiał wrażenie że znał Pohenixa bardzo dobrze, mogło by się nawet zdawać że znał jego pytania
A więc pytaj
Kim jesteś i kto cię wysłał
Heh, kim jestem to już moja sprawa, a kto mnie wysłał, hmmm chyba nikt
Chyba a wiec powiedz mi...
Dość – przerwał mu stary drow – nie ma czasu na czcze rozmowy, masz ważne spotkanie
Tak ale.. ale skąd o tym wiesz? – rzeczywiście miał się spotkać wieczorem Silverymoon i Duratarem, jakaś kolejna wyprawa czy coś.
Powiem ci jedno młody drowie, zaufaj przyjacielowi
Ja nie mam przyjaciół – powiedział Pohenix nieco głośniej, ale opamiętał i nie krzyknął
Stary drow uśmiechnął się tylko, odwrócił się i ruszył swoja drogą.
Ej może mi chociaż powiesz jak się nazywasz? – zawołał za nim Pohenix
Drow zatrzymał się i odwrócił się do młodego elfa, włożył dłoń pod koszulkę i wyjął medalion na łańcuszku niewiele grubszym od włosa, na którym wisiał czarny kamień. Poczym szybko go schował i poszedł dalej. Pohenix osłupiał, odruchowo złapał dłonią za pierś, wyczuwając swój medalion, który dostał dawno temu od matki. Chciał zapytać starca skąd ma ten kamień, ale siwy drow już znikł z pola widzenia. Poh nie myślał długo o dziwnym drowie, miał się przecież spotkać z kompanami. Poszedł do karczmy w miasteczku, po drodze minął Elezjasza, który spoglądał na niego ze złością. Wkroczył do karczmy nikogo tam raczej nie było poza barmanem. Usiadł przy stoliku w kącie i czekał na Dura i Moon. Po chwili do karczmy weszła młoda elfka, znał już tą kobiete, spotkał ją dawno temu w jakiejś odległej krainie.
Cóż za dziwne spotkanie. Czyżby przeznaczenie? - spytała go elfka.
Wątpię, ale jeśli tak uważasz. Hmmm chyba nie jesteś z Lasów Naziemnych Elfów, chociaż wygladasz jakbyś była, więc kim jesteś skoro wierzysz w, heh, przenaczenie? – pytanie zbrzmiało kpiaco, sam nie wierzył w takie błachostki jak przepowiednie, przeznaczenie i temu podobne głupoty.
Kimś wychowywanym przez takich jak ty...
A to ciekawe, czyżbys znała jakiegos drowa? – raczej go to nie zaciekawiło, ale spytał mimo to.
Tak, ale niestety uległ strzasznemu wypadkowi-wypowiadając to zdanie zaśmiała się, jakby to było coś zabawnego.
A to przykre, przypuszczam że ty spowodowałaś ów wypadek, mi możesz powiedzieć
Tak, i co z tego? Tylko mi zawadzał. Ale żeby okazać mu czego się nauczyłam, po śmierci zjadłam jego serce. Było czarne jak jego plugawa twarz.-Zaśmiała się zlowieszczo i pociągneła duzy łyk wina.
Hmm ciekawe jakby smakowało serce człowieka, któregoś dnia się jednym poczęstuje... – mało go obchodził ten drow, dał się zabic przez naziemna elfke, więc musiałbyc jakims nieudacznikiem, w społeczności drowow nie ma na takich miejsca
Nagle kobieta skoczyła do barmana z nożem w ręku, chwilke później barman walał się po ziemi z nożem we łbie, przykry widok, ale taki barman może mieć jakieś wartościowe przedmioty
Chcesz spróbować?-Spytała kobieta drowa, zapewne chodziło o serce człeka
Nie, jestem właśnie po obiedzie, może kiedy indziej – naturlnie jeszcze nic nie jadł, a na serce przyjdzie jeszcze czas
Nie mów o tym nikomu bo będę musiała cie uśmiercić, a tego nie chcę, nie teraz przynajmniej – odgryzła kawałek jakiegoś mięsa i przeżuła
Tak tak – był wyraźnie rozbawiony, właściwie to dosyć często grożono mu śmiercią, ale prawie nikt nie mówił w tak lekceważący sposób, no nic jak będzie chciała go zabić no to się zobaczy kto na tym gorzej wyjdzie. Zerknał jeszcze ukradkiem na dziwną nieznajomą, która właśnie wychodziła. Drow podszedł do barmana, zabrał wszystko co mogło mieć wartość i kilkoma kopami upchnął nieszcześnika pod ladą.
Jakiś czas później w karczmie zjawili się Moon i Dur. Żadne z nich nic nie powiedziało na temat barmana, choć na ścianie była spora plama krwi. Razem w trojkę zaczęli omawiać cel kolejnej wyprawy, tym razem mieli się udać do Anntilium. Mało go to obchodziło, gdyż Duratar obiecał, że będzie tam dużo pieniedzy.
Samanti
PostWysłany: Pią 19:47, 09 Cze 2006    Temat postu:

xDDDDDDDDDD
Celien
PostWysłany: Pią 18:22, 09 Cze 2006    Temat postu:

<wzruszyła się>
Moon
PostWysłany: Pią 13:41, 09 Cze 2006    Temat postu:

Tak Cel i jej lamy są miłe ^^
Celien
PostWysłany: Pią 8:10, 09 Cze 2006    Temat postu:

dzięki Very Happy

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group