Forum My And Nasze Życie
Karczma/Domek/Dworek/Dżungla Gdzieś W Podmroku
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowiadanie Pohenixa
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum My And Nasze Życie Strona Główna -> Piszemy wspólne opowiadanie xD
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:36, 23 Kwi 2006    Temat postu: Opowiadanie Pohenixa

to ja mam taki pomysł, żeby w tym dziale Poh zamieszczał kolejne rozdziały swojego opowiadania oczywiście jeżeli się zgodzi. Tu nie my bedziemy je pisać, lecz poh. My bedziemy mogli je tylko komentować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pohenix
Przyjaciel Podmroku



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z twojego koszmaru...

PostWysłany: Nie 17:38, 23 Kwi 2006    Temat postu:

o moge tak zrobic, pisze wlasnie 5 rozdziala na czesc was wszystkich ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:41, 23 Kwi 2006    Temat postu:

to czyli umieszczam pierwszy RazzP

Wstęp


Zrobił to. Ponownie miał to, czego chciał. Rozejrzał się po pomieszczeniu: trzy łóżka i kołyska - to pierwsze, co zauważył. Spojrzał na swe dłonie, które ociekały krwią. To nie była jego krew. W tym momencie uświadomił sobie, co właśnie zrobił. W jego głowie pojawiły się straszne obrazy. Spojrzał raz jeszcze na swych rodziców. Ojciec, stary już drow, z poderżniętym gardłem i martwa matka ściskająca jego malutką siostrzyczkę, która również została zamordowana. Zabiłem swoją rodzinę – ta myśl kłębiła się w jego głowie. Wziął siostrę na ręce, wyglądała jakby spała... Nagle wybuchł śmiechem. Śmiał się i śmiał. Najwyraźniej bawiło go to, co zrobił. Zasłużyli sobie! – powiedział głośno. Przeszukiwał dom w poszukiwaniu cennych rzeczy, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Nie pytał kto, od razu wpuścił gościa.
- Witaj Pohenix – powiedział młody drow o nieco jaśniejszej skórze niż Pohenix
- Taa witaj Sylmyr, wejdź, rozgość się, wybacz, ale mam straszny bałagan...
Zaprowadził Sylmyra do salonu, kiedy ten tylko spojrzał co w nim jest natychmiast znieruchomiał.
- Coś... coś ty zrobił! – krzyknął
- Zamknij pysk, nie chce by tu się pół miasta zebrało – powiedział
- Ale... ale... ty jesteś taki spokojny... twoja siostra... ona... niecałe 2 lata miała...
- Miała nie miała, pomóż mi to posprzątać
- O nie nie nie, ja się stąd wynoszę... sam se to sprzątaj psycholu....
Kiedy Sylmyr wypowiedział ostatnie słowo, sztylet Pohenixa już był przy jego gardle.
- Powtórz to jeszcze raz, a będziesz leżał obok....
Opuścił sztylet, który wyglądał na prosty bez zdobień.
- Prędzej czy później zauważą coś zrobił – powiedział Sylmyr
- Zanim to odkryją już mnie nie będzie w Ched Nasad, a ty albo idziesz ze mną albo zostajesz....
- Dlaczego ich zabiłeś? – spytał Sylmyr
- Nie interesuj się mieszańcu, nudziło mi się to ich zabiłem, a jak nie przestaniesz zadawać głupich pytań to zabije również twoją rodzinę.
Pohenix zastanowił się chwilkę poczym powiedział:
- Spalmy ten dom
- Zwariowałeś? Drowy się zbiegną jak szczury...
- Rzeczywiście, a więc wynośmy się
Oboje wyszli i skierowali się do wielkich bram miasta.
- Pohenix będziemy potrzebować sprzętu i pożywienia jeśli mamy....
- Zamilcz – przerwał mu – nie mamy czasu, ukradniemy coś po drodze
- No dobrze, ale strażnik bramy... nie przepuści nas...
- Och naprawdę nie martw się drobnostkami
Kiedy doszli do bram strażnik, młody drow o jasnych włosach, zapytał:
- A dokąd to, kmiotki?
- Na polowanie – odpowiedział natychmiast Pohenix
- A na co macie zamiar polować?
- Na duergary, haszaki albo co tam się nawinie
- A gdzie macie sprzęt?
Nim strażnik zdążył zorientować się co się stało był już martwy.
- Zwariowałeś zaraz zacznie nas ścigać cała straż!
- Nie gadaj tylko biegnij mieszańcu!
Kiedy Pohenix i Sylmyr rzucili się do ucieczki w mieście wszczęto alarm, leżącego drow ociekającego krwią łatwo było zauważyć.
Uciekali w stronę rozpadliny, kiedy ich drogę zagrodził patrol, nie mieli szans na ucieczkę, walka z pięcioma uzbrojonymi drowami też nie była najlepszym rozwiązaniem, musieli się poddać.
Nagle Sylmyr uderzył Pohenixa w plecy, przewracając go przy tym.
- Słuchajcie, ten psychopata zabił swoją rodzinę i strażnika bramy, ledwie udało mi się go złapać – powiedział Sylmyr do jednego ilythiirina
- Jeśli mówisz prawdę czeka cię nagroda... – odpowiedział mu drow wyglądający na przywódcę
- Og'elend – syknął Pohenix z okolicy ziemi
- Zamilcz psie, jutro z rana zostaniesz osądzony
Nazajutrz zakuty w kajdany Pohenix staną przed osądem Nadi, jednej z kapłanek świętej Lloth. W komnacie, w której odbywał się proces pojawiła się spora gromada widzów.
- Pohenixie Aldriel, zostałeś oskarżony o morderstwo swojego ojca Nathana, matki Leuru, siostry Rissy i strażnika bramy Oktusa, czy przyznajesz się do winy? – zabrzmiał głos kapłanki
Pohenix patrzył chwile na kapłankę i pokiwał głową
- Nie przyznaje się....
Kapłanka westchnęła lekko
- Wprowadzić świadka – rzekła
Na sale wszedł Sylmyr, spojrzał z pogardą na Pohenixa
- Sylmyrze Dritsie, czy widziałeś jak oskarżony zabija swoje ofiary?
Pohenix zaśmiał się cicho, było już góry ustalone, że jest winny, w końcu i tak był.
- Widziałem
- A więc Pohenixie Aldriel ten oto świadek...
- Oj zamilcz suko, zabiłem ich wszystkich i wkrótce zabije ciebie i tego zaplutego mieszańca...
Jeden ze strażników uderzył go w twarz.
- Za obrazę kapłanki Lloth, skazuje cię na śmierć przez powieszenie! – oznajmiła głośno, został skazany za obrazę a nie za morderstwa
- Też mi coś wole umrzeć niż spędzić jeszcze jedną noc z tobą....
Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech. Strażnicy prawie natychmiast go przewrócili go i zaczęli kopać po brzuchu i po twarzy.
- Dosyć! – powiedziała kapłanka – Tak się stanie: zostaniesz oddany w ofierze dla Świętej Lloth, może wtedy się na coś przydasz
Na pokrwawionej twarzy Pohenixa pojawiło się przerażenie.
- Powodzenia... – powiedział rozradowany Sylmyr
Pohenix obudził się w zimnej celi, nazajutrz miał się odbyć ofiarowanie. Po chwili zdał sobie sprawę, że drży. Kiedy tak siedział w ciemnej celi, myślał, dlaczego to zrobił, dlaczego zabił swoją rodzinę? Chęć zysku? Zazdrość? Nie... tu chodziło o coś innego... o coś, czego sam do końca nie rozumiał... chciał być sławny, pragnął by o nim mówiono, pisano. Zabił własną rodzinę tylko po to by ktoś zapamiętał jego imię! To jest chore...
Drzwi celi otworzyły się, do środka weszło 2 wysokich, jak na drowy, mężczyzn.
- Już czas... Niech Pajęcza Królowa ma cię w opiece... – powiedział jeden z nich.
Szli i szli, mogłoby się wydawać, że tak idą godzinami, a minęło zaledwie piętnaście minut, gdy doszli do wielkich, stalowych drzwi. W środku czekało już 6 kapłanek w tym Nadi.
Pohenix został przywiązany do pięknie zdobionego stołu a jego twarz polano krwią. Wszyscy inni mężczyźni musieli opuścić to miejsce. Został tylko on i sześć kapłanek.
- W imię Pajęczej Królowej Lloth – zaczęła jedna z kapłanek – za zbrodnie, których dokonałeś zostaniesz złożony w ofierze Lloth! Staniesz się najohydniejszym ze stworzeń, bezdusznym ścierwem! Jednak dam ci szanse, jeśli na kolanach przeprosisz Lloth za czyny, które popełniłeś w tej chwili zabije cię, skracając twoje męki. Czy przyjmujesz tą propozycje?
Na jego twarzy pojawiło się wyraz szczęścia i radości, nigdy nie wybaczy sobie tej chwili słabości, natychmiast rzekł:
- Przyjmu....
Nim zdążył dokończyć pojawił się ostry błysk, jego twarz ochlapała krew kapłanki, która złożyła mu propozycje.
- STRAŻ! STRAŻ!
Nie wiedział, co się dzieje, widział wszędzie krew, na sali panował harmider, pomieszczenie wypełniło się drowami z mieczami, wszyscy coś krzyczeli. Odchylił głowę, sprawdzając co jest przyczyną takiej paniki, Ujrzał małego chłopca, który "bawił" się jednym ze strażników. "Chłopiec?" - pomyślał – "Ale, w jaki sposób?". Po chwili wszystko stało się ciemne i zamazane, stracił przytomność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:43, 23 Kwi 2006    Temat postu:

1 Rozdział


Obudził go śpiew ptaków. Leżał na trawie, a słońce bezlitośnie świeciło mu w oczy.
Wstał, rozejrzał się i stwierdził, że jest na powierzchni! "Ale co ja tu robię? Skąd się tu wziąłem?" Te pytania nie dawały mu spokoju. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę jakiegoś obiektu. "To chyba jakaś naziemna karczma" – pomyślał. I czym prędzej ruszył w jej stronę.
"Pod Upadłym Aniołem" głosił szyld karzmy. Wszedł do środka i rozejrzał się.[opis upadłego]
- Witam – powitała go kobieta w średnim wieku [opis Lorelay]
- Taa, vendui – odparł, w pomieszczeniu nie było nikogo prócz owej kobiety i psa
- O nieczęsto widujemy tu drowy, co cię sprowadza na powierzchnie?
- Nic ciekawego, gdzie ja jestem?
- W Karczmie Strażników Starych Praw – odpowiedziała kobieta
- Strażnicy Praw? A cóż to? – spytał zaciekawiony
- Strażnicy kierują się honorem i dobrem innych ludzi – rzekła jakby recytowała jakąś formułkę
- A więc jesteś dobra i honorowa?
- Owszem proszę pana – kobieta promieniowała dumą z tego kim jest i co robi
- Urocze... a więc jak się nazywasz?
- Lorelay, a ty? – w tym momencie przeszli na "ty"
- Ja jestem Pohenix – powiedział jakby zignorował jej pytanie – dużo macie członków klanu?
- Strażnicy Praw są bractwem a nie skorym do wojen klanem
- Taa bractwem, to dużo jest tych członków?
- Ze 20 by się zebrało
- Tylko 20... – powiedział kpiąco
- Może nawet 30 albo 40 – poprawiła się – ale dlaczego pytasz? – spytała podejrzliwie
- Och po prostu mnie to ciekawi, no ale co tu robi tak wcześnie samotna kobieta?
- Czekam na kogoś. – po chwili dodała – na męża i syna.
- Rodzinka.... fatalnie by było jakby im się coś stało...
- W karczmie są bezpieczni, nie dałabym ich skrzywdzić, choć nie jestem wojowniczką, Morfion i inni nie pozwoliliby na rozlew krwi
- Hmmm... a zabiłaś już kiedyś?
- Tak, dwa razy – powiedziała smutno – raz w obronie własnej, a raz bezbronnego, dla mego dziecka
- Och, a więc zabiłaś bezbronnego? Oj to nie jest honorowe....
- Zrobiłam to w ostateczności, ta osoba zgodziła się na to z własnej woli
- Nic nie tłumaczy zabójstwa niewinnego, bezbronnego
- Wiem i nie czuje się z tym najlepiej
- Ciekawe, co czuł ten ktoś, kiedy go mordowałaś
- Dlaczego to mówisz? – z jej oczu pociekły łzy – Dlaczego mnie ranisz powiedziałam przecież, że żałuje...
- Może lubię
- Lubisz ranić?
- A tak, bawi mnie to
- I co? Zabijesz mnie teraz?
- Mam się stać taki jak ty? Mordować bezbronnych? Nie... Hmm... było by bardziej przykro jakby twojemu synalkowi coś się stało...
- Przestań....
- A jak się nazywa twój syn?
- Nie interesuj się tym, bo... bo...
- Bo co zabijesz mnie?
Kiedy zadał pytanie do środka weszła jakaś postać, kobieta o długich, biało-szarych włosach, bladej cerze i wampirczych, czerwonych oczach.
- Witam – rzekła nowoprzybyła
- Witaj Keyrane
- Witaj Lora, co u ciebie? Dlaczego płaczesz?
- Ten pan – spojrzała na Pohenixa - groził mojemu synowi...
- Czy to prawda? – spytała Keyrane Pohenixa
- Ja nikomu nie groziłem...
- Groziłeś Bal... – w czas się opanowała by nie wypowiedzieć imienia syna
Nim coś odpowiedział do karczmy weszło kilka następnych osób. Nic nikomu nie mówiąc opuścił karczmę. Szedł drogą i myślał o Lorelay. "Ależ ona naiwna, będzie doskonałą ofiarą do mych szyderstw, dojdzie jeszcze do tego, że zacznie mnie przepraszać, że żyje". Zaśmiał się cicho i spojrzał na drogowskaz.
- Południe Pod Upadłym Aniołem, wschód Zielona Wieża, Gospoda Ostatni Dom, północ Pod Jednorożcem – przeczytał głośno.
Zamyślił się chwilkę i poszedł na wschód wąską, kamienną ścieżką.
Nie minęło pół godziny, gdy wszedł do środka wieży. W okrągłej sali było kilkanaście stolików w tym samym kształcie, kamienna podłoga i zielone ściany nadawały karczmie mistyczny wygląd. Jego uwagę przykuł wielki obraz wiszący nad kominkiem, przedstawiał on starego człowieka w szpiczastym kapeluszu, najwidoczniej jakiś mag. Po sali krzątała się jakaś kobieta o fioletowych włosach i zbytnio skąpym odzieniu.
- Wejdź, rozgość się tu dla każdego znajdzie się miejsce – powitała go ta kobieta, nimfa czy driada.
Nie odpowiadając usiadł w jakimś wolnym miejscu. W środku panował rumor, goście rozmawiali, pili trunki, czytali swoje księgi i w ogóle zajmowali się swymi sprawami
- Dzień dobry panu – powitał go jakiś mały chłopiec
- Vendui'
- O mamy tu drowa – powiedział kpiąco jakiś młody mężczyzna o ciemnobrązowych włosach do ramion – co cię sprowadza na powierzchnie panie drowie?
- Nogi mały człowieczku – odparł Pohenix – można tu się czegoś napić?
- O to ty pijesz ludzkie trunki? Myślałem, że drowy gardzą ludźmi...
- Garrett daj mu spokój – powiedział ktoś z gości
- Po prostu byłem ciekawy...
- Gardzę takimi jak ty – wtrącił Pohenix
- No tak pewnie gardzisz wszystkim, co ludzkie, ale dziwne, że nie gardzisz naszym językiem, ciekawe po co się go uczyłeś?
Pohenix westchnął lekko, nie miał dziś ochoty na kłótnię i czym prędzej opuścił wieże, za sobą słyszał jeszcze jakiś komentarz na swój temat. Nie wiedząc co ma robić udał się z powrotem do "Upadłego". W karczmie panował już niezły tłok. Kiedy wszedł do środka ktoś powiedział:
- O to on to ten drow, groził Baltramowi!
- Baltram? A kto to?
- Nie udawaj nasłałeś kogoś by się dowiedział o Baltramie! – krzyknęła Lorelay
- Co?
- Spokojnie Lora, uważaj na dziecko – powiedział jakiś blady mężczyzna
- Archanioł zamknij się!
- Jakie dziecko? – spytał Pohenix
- Ta pani jest w ciąży – odpowiedział mężczyzna zwany Archaniołem
- Archanioł, przecież mówiłam, że on groził moim dzieciom!
- W ciąży tak? – powiedział szyderczym głosem Pohenix – dziękuje ci Archaniele, nawet nie wiesz jak mi pomogłeś
- Proszę bardzo – odpowiedział blady mężczyzna
Pohenix spojrzał jeszcze z szyderczym uśmiechem na Lorę i wyszedł z karczmy. Kiedy był za drzwiami słyszał jeszcze kłótnię Lory z Archaniołem. Nie widząc ciekawszego zajęcia zapolował sobie na dziką zwierzynę i tak upłynęło mu kilka godzin. Kiedy słońce już zachodziło wrócił do "Upadłego" by zamówić sobie pokój na nocleg. Kiedy wszedł do środka czuł na sobie wzrok połowy karczmy.
- Mamo może to teraz załatwię? – spytał chłopak, o czarnych włosach, co dziwne cały był ubrany na czarno, jakby co dopiero z pogrzebu wrócił.
- Nie Baltram w karczmie nie będzie rozlewu krwi.
Uśmiechnięty, drow skierował się do swojego tymczasowego pokoju. Gdy już otwierał drzwi zaczepił go znajomy blady mężczyzna.
- Możemy porozmawiać?
- Ech, jeśli musimy... wejdź do pokoju, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał
W pokoju stało łóżko i dwa krzesła, przez okno można było dostrzec lasek, bowiem pokój był na piętrze.
Kiedy byli już w środku drow zapytał:
- A wiec, czego chcesz?
- Wiem, że też nie cierpisz Lory
- Taa – w myślach śmiał się z Archanioła – normalnie jej nienawidzę
- To dobrze, pomożesz mi ją ukarać
- Ukarać... a za co?
- No jak to za co? Ona myśli ze tylko sama ma problemy, inni też je mają
- No i co w związku z tym?
- Chce krwi!
- O spokojnie...
- Mam dużo pieniędzy...
- A jaka suma wchodzi w grę?
- Duża, nie musisz się martwić, ale chce byś dźgną ją nożem w brzuch
- A więc mam zabić jej dziecko? –od razu pomyślał sobie, że to jakiś podstęp
- Tak, ja ją ogłuszę!
- Płacisz z góry? – drow, nie miał najmniejszego zamiaru zabijać Lory, ale chciał wystawić Archanioła
- Jak padnie martwa
- A więc dobrze, za jakieś 2 dni, rano, gdy będzie sama
- Będę na pewno
- Oj poleje się krew – "twoja" pomyślał
- Tak, za 2 dni
- Nie radzę ci mnie wystawić...
- Oczywiście
Archanioł zaśmiał się i opuścił pokój. Pohenix położył się i rozmyślał o ewentualnym ataku na Lorelay. "Po co ją zabijać? Doprowadzę do tego, że sama będzie chciała bym ją zabić. Archanioł... jeśli mnie wystawi to go zabiję, zresztą i tak go zabije, niech się nauczy, że nie każdego można kupić za byle pieniądze, magiczne przedmioty to co innego, a poza tym nie podobają mi się jego oczy." Zaśmiał się cicho i usnął. Dla niego kolor oczu był wystarczającym powodem by kogoś zabić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pohenix
Przyjaciel Podmroku



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z twojego koszmaru...

PostWysłany: Nie 17:43, 23 Kwi 2006    Temat postu:

eee to wersja alfa, a mam wersje beta :/ ulepszona i poprawioną
no ale niech bedzie Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pohenix dnia Sob 12:41, 05 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:44, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Rozdział 2


I tak minęły 2 dni. Przez tak krotki czas Pohenix zdołał zrazić do siebie niemal wszystkich, z którymi "rozmawiał". Owa rozmowa zawsze zaczynała się dosyć uprzejmie, tj. jak się nazywasz? Jak ci leci? Następnie niewiadomo po co atakował, nie przy użyciu broni, czy czarów, tylko słów, na ustach szyderczy uśmiech i pogarda w głosie. Jednak nie wszyscy potrafili zapanować nad swymi emocjami, przechodzili do rękoczynów, może mogłoby się inaczej wydawać, ale Pohenix nigdy nie rozpoczynał bójki, nigdy w sensie zaatakowania bronią czy czymkolwiek innym, jego złośliwe, a czasem nawet chamskie zaczepki były wystarczające by mu spuścić lanie:
- Znaczy, że jesteś nieudanym koniem, czy nieudanym człowiekiem? – parsknął Pohenix
- Żaden pies nie będzie tak mówił do centaura! – krzyknął Tumnus
- Taa centaury... wiesz kiedyś zjadałem takie małe centaury, źrebaki
Tumnus nie odpowiedział, był już dorosłym centaurem, dobrze zbudowany i zapewne bardzo szybki, na jego ramieniu wisiał łuk. W jego oczach było widać złość i nienawiść.
- Ledwo co nauczyły się chodzić a już urządziłem na nie polowanko – kontynuował drow
- Dlaczego to zrobiłeś? – przerwał centaur, uwierzył w prowokacje
- Z nudów – te słowa wystarczyły by Tumnus dobył miecz, którego wcześniej nie zauważył Pohenix
- Zginiesz gnido! – odpowiedział centaur – stań do walki!
- Nie będę walczył tylko dlatego, że ty masz na to ochotę
Tumnus ruszył do ataku, Pohenix westchnął i wyjął sztylet, gdy nagle silny promień przygwoździł go do ściany, nie mógł się ruszyć.
- Maugrim pozwól panom walczyć – rzekł inny drow znajdujący się na sali
- Lox, on się już od dawna prosi o łomot – powiedział młody mag zwany Maugrimem
- Maugrim zostaw go, sam go zabiję – powiedział Tumnus – ale nie tutaj, tu nie ma sensu walczyć, ej psie – zwrócił się zapewne do Pohenixa – czekam na ciebie na arenie – mówiąc to opuścił karczmę.
Kiedy czar Maugrima ustąpił Pohenix wstał z ziemi, otrzepał się i rzekł:
- Zwariował, jeśli myśli, że będę go szukał po całym świecie
- Słuszna uwaga – odpowiedział Lox
- A ty Maugrim pożałujesz....
- Taa jasne – parsknął Maugrim – nie zawracaj mi głowy, bo musze się przygotować do jutrzejszego turnieju.
Kilka następnych godzin minęło szybko, Tumnus dotychczas nie zjawił się ponownie w karczmie, na jego miejscu było kilka innych osób.
- To jak Lox z tym zakładem? – zaczepił Pohenix
- Jakim zakładem? – spytał drow
- Oj nie udawaj... ten z Maugrimem czyżbyś się poddał?
- O nie, oczywiście ze nie – kiedy to powiedział Maugrim znacząco spojrzał na Loxa, a Pohenix uśmiechnął się, bowiem Lox złapał przynętę. Jakieś 10 minut później zjawił się centaur, jednak nic nie powiedział. W tym czasie Lox podszedł do Pohenixa i spytał szeptem:
- Co ty kombinujesz?
- A nic, dąłeś się złapać
- No i co z tego?
- To że przyjąłeś mój zakład
- A wiec mów cóż mam zrobić, by wygrać twój zakład?
- Powiedzmy "uszkodzić" Maugrima by nie zdołał wziąć udziału w jutrzejszym konkursie
- Mam go zabić?
- Nie.... dźgnij go w brzuch i po sprawie...
- A wiec jak to zrobię to ty musisz tez cos zrobić w ramach wygranej, masz przeprosić centaura i poprosić o wybaczenie
- Oczywiście, jednak jak nie dźgniesz tego maga to będziesz musiał zabić tego swojego przyjaciela, Tumnusa
Lox odszedł od rozmówcy, najwyraźniej zgodził się na ustalone warunki. Następne minuty wydawały trwać kilka godzin, w karczmie wybuchło zamieszania i rumor, wynikiem całego zamieszania było to, że mag wykrwawiał się na ziemi, a Lox trzymał zakrwawiony nuż w dłoni.
- Pohenix teraz wykonaj warunek umowy!
- Brawo Lox, nie spodziewałem się, że naprawdę go dźgniesz.... a może powiesz swemu kumplowi na co się zgodziłeś w razie przegranej?
- Musiałbym cię zabić Tumnus, ale było oczywiste ze wygram zakład – powiedział do centaura, który już przygotował broń, w międzyczasie jakaś kobieta leczyła maga. – a teraz zrób co masz zrobić
Pohenix zaśmiał się głośno i rzekł:
- Jakbyś nie zauważył jestem drowem i nie musze spełniać jakiś głupich obietnic. A teraz już się zbieram na umówione spotkanie, bywajcie
Mówiąc to skrył się w cieniu, opuścił dworek i ruszył do innej karczmy, która nazywa się "Pod Upadłym Aniołem". Podsłuchał jeszcze chwile jak Maugrim mówił, że nie ma urazy do Loxa.
Po niespełna godzinie wchodził już do "Upadłego". Jak zwykle tawerna była pełna. Nie mówiąc nic nikomu usiadł gdzieś wygodnie, Archanioła nigdzie nie było. Postanowił poczekać na niego, wprawdzie miał być rano, ale stwierdził ze Archaniołowi nic się nie stanie jeśli poczeka kilka godzin. Rozmowy, co go nieco zdziwiło, a raczej zdenerwowało nie były o nim, były natomiast o Archaniele! Jedyne co zdołał usłyszeć to to, że mężczyzna sam próbował zaatakować Lorelay, jednak nie udało mu się i teraz nie ma wstępu do środka. Nie czekając ani chwili dłużej skierował się do wyjścia, kiedy ktoś rzekł:
- Ten drow też nie powinien tu wchodzić, do Jednorożcu już nie ma wstępu rozmawiałam z właścicielką
- Jak to nie mam, przecież jeszcze tam nie byłem – wtrącił Pohenix
- sam sprawdź jeśli nie wierzysz...
Z lekka zdziwiony i zadowolony z siebie, że już go nie lubią w tym Jednorożcu, a nawet tam nie był, ruszył do owej gospody. Nie była ona daleko, po 15 minutach już stał przed wejściem. Kiedy wszedł do środka kobiecy głos powiedział:
- drowy nie mają tu wstępu nie umiesz czytać?
- No umiem – Pohenix obejrzał się na napis na drzwiach: "Pod Jednorożcem, drowy wstęp wzbroniony" - ale przecież jestem grzeczny
- No dobrze... ale jeśli coś zrobisz od razu cię wyrzucę Pohenix – odpowiedziała
- Znasz me imię?
- Słyszałam o tobie...
- Plotki?
Kobieta nie odpowiedziała, zajęła się swymi sprawami. Pohenix uważnie przyjrzał się jej, bez wątpienia była elfką. Brązowe loki, zielone oczy i jasna cera zdawały się rozświetlać półmrok karczmy. Była dość wysoka jak na elfią rasę. Zgrabną figurę skrywała suknia w kolorze krwi, jej czerwień aż raziła umęczone dziennym światłem oczy drowa. W pomieszczeniu były jeszcze trzy inne kobiety i jeden mężczyzna.
- A jak się pani nazywa? – spytał drow kobietę
- Teisseia
- Aha.... a teraz idź mi przynieść cos do picia, tylko szybko....
- A co to ma być?
- Ogłuchłaś? Szybko! No raz dwa
Siedzący mężczyzna już chciał coś powiedzieć, jednak Tei go uciszyła. Wyszeptała jakieś słowa i nad Pohenixem pojawiła się beczka wody, gestem ręki kobieta wylała wodę na drowa. W karczmie wybuchły oklaski zmieszane ze śmiechem.
- Dzię... dziękuję – powiedział zupełnie przemoczony Pohenix
- Proszę bardzo, może to cię nauczy szacunku
- To ja się zbieram, choć ze mną - powiedział mężczyzna zabierając ze sobą jedna z kobiet
Na sali zostały tylko trzy osoby: Pohenix, Teisseia i jakaś kobieta, drowka.
- O jak milo widzieć, że w środku, mimo zakazu wstępu, są dwa drowy – zagadną do nieznanej kobiety
Nie odpowiedziała mu. Zrezygnowany spróbował jeszcze raz, tym razem do Tei.
- Oj twój pan nie będzie zadowolony ze jego służąca nie chce nawet wody przynieść
- Nie jestem żadna służącą, jestem tu gospodarzem
- No kto by pomyślał, a wyglądasz jak służebna dziewka...
- Lepiej uważaj... – rzekła nieznajoma kobieta – ona jest magiem i może ci zrobić krzywdę
- Nie boje się – w tym momencie skrył się w cieniu widząc podejrzany ruch dłoni Teissei
- O czyżbyś stchórzył? Przecież nic bym ci nie zrobiła....
W tej chwili kobieta poczuła pocałunek na policzku.
- A wyglądało to inaczej... – Pohenix spodziewał się ataku ze strony wiedźmy, jednak ta nic nie zrobiła. Drow wzruszył ramionami i nadal ukryty w cieniu poszedł w kierunku "Upadłego" gdzie miał wynajęty pokój.
Idąc tak przez las rozkoszował się nocą, jego oczy były już zmęczone tym słońcem, które tak bezlitośnie świeciło za dnia. Szedł sobie nucąc jakąś piosenkę, kiedy dostrzegł samotnego konia. "No to dzisiaj będę miał pyszna kolacje" pomyślał. Podszedł bliżej i zauważył ze koń ma róg.
"Witaj" – zabrzmiał głos w jego głowie
- Eee kto to powiedział?
"Ja, nie obawiaj się, używam telepatii"
- A kim ty jesteś?
"Nazywam się Silveri i jestem jednorożcem jakbyś nie zauważył"
- No... eee... miło mi
"Nie musisz głośno mówić, ktoś może usłyszeć i pomyśli, że jesteś wariatem"
"Czytasz w myślach?"
"Owszem"
"No ja spieszę się i wogóle..."
"Wskakuj podrzucę cię"
"No dobra" – wszedł na jednorożca, jej srebrzystobiała grzywa była tak delikatna, że Pohenix miał ochotę zanurzyć w niej twarz. Silveri ruszyła lekkim kłusem, kroki miała ciche i delikatne, ledwie dosłyszalne przez wyostrzony słuch mrocznego elfa. W drodze dużo rozmawiali, a raczej wymieniali się myślami, drow chyba pierwszy raz w życiu próbował być miły, później uznał to za chwile słabości, która nigdy nie będzie miała się powtórzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:44, 23 Kwi 2006    Temat postu:

(narazie mam tylko tyle reszte bedzie wklejał poh Smile )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:46, 23 Kwi 2006    Temat postu:

to jak masz druga wersję, to też możesz wkleić Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pohenix
Przyjaciel Podmroku



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z twojego koszmaru...

PostWysłany: Nie 17:54, 23 Kwi 2006    Temat postu:

ufff dobra niedlugo wkleje reszte...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:56, 23 Kwi 2006    Temat postu:

to zaczynaj Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pohenix
Przyjaciel Podmroku



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z twojego koszmaru...

PostWysłany: Nie 17:58, 23 Kwi 2006    Temat postu:

nie chce mi sie dzisiaj :/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:59, 23 Kwi 2006    Temat postu:

no ileż to jest kopiuj i wklej?? przecież to trwa 5 sekund

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pohenix
Przyjaciel Podmroku



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z twojego koszmaru...

PostWysłany: Nie 18:00, 23 Kwi 2006    Temat postu:

nie mam tyle czasu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pohenix
Przyjaciel Podmroku



Dołączył: 17 Mar 2006
Posty: 681
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: z twojego koszmaru...

PostWysłany: Nie 18:00, 23 Kwi 2006    Temat postu:

a po za tym nie mam go przy sobie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Silveri




Dołączył: 29 Gru 2005
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:01, 23 Kwi 2006    Temat postu:

znowu??? to gdzie ty to trzymasz??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum My And Nasze Życie Strona Główna -> Piszemy wspólne opowiadanie xD Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin